Moja szabloniarnia

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 10 Bajka?

   Ze snu obudziła mnie mama, która przed sekundom zamknęła drzwi. Świetnie, teraz będę leżeć i myśleć.- pomyślałam po chwili. I rzeczywiście, od razu moja głowa wypełniła się pytaniami i zmartwieniami.
Przypomniał mi się jak jakiś tydzień wcześniej, Felin przyszedł do mnie, żeby wyciągnąć mnie na imprezę, męczyłam się z nakrętką od perfumy i wtedy mi go wyrwał, a po krótkiej bójce prysnęłam zapachem w dekolt, szepnął wtedy „- Mm... Konwalia z fiołkami.". Nigdy tego nie zapomnę, spojrzałam wtedy na niego z uniesionymi brwiami i wyszliśmy razem na zewnątrz do auta. Nie wiedziałam, jak zareagować. Tak bardzo chciałabym go zobaczyć i uścisnąć. Tak mi go brak.
   Nagle ktoś uchylił drzwi mojej sypialni i wpłynął jak cień do środka.
   - Śpisz?- Mama szturchnęła mnie lekko. Jej mina nie była za wesoła, nie wiem dlaczego, ale się dowiem.
   - Tak, a co?- zapytałam, przyglądając jej się bardziej.
   - Ktoś do ciebie przyszedł, jakiś chłopak.- powiedziała, a jej mina jeszcze bardziej zbrzydła.
   - Naprawdę?! Która godzina?- mój wybuch podniecenia zgasł tak nagle, jak się pojawił. To nie może być on. Choć to czułam, to nadzieja nie dawała za wygraną. Wstałam, szybko włożyłam szare dresy i zeszłam na dół. Nawet nie zauważyłam stojącej koło mamy, która przerażona podskoczyła na palcach. Podbiegłam do drzwi, poprawiłam włosy i otworzyłam je, po drugiej stronie stał Harry, kolega Felina, no cóż, nadzieja zawsze umiera ostatnia. Z Harrym nie znam się zbyt dobrze, ale wiem, że jest bardzo bliskim przyjacielem Felina i dobrym napastnikiem w drużynie Chciałam mu powiedzieć, że nie mam ochoty, ale przerwał mi.
   - Jest u ciebie Felin?!- prawie krzyknął, był wściekły. Przestraszona jego wybuchem zaniemówiłam i pokręciłam głową. Ręce opadły mu i stanął nogi na nogę.- A wierz może, gdzie jest?.- spytał spokojniej. Gdy znów pokręciłam głową, opadł z sił i usiadł na schodku, nie dając mi wyjścia i musiałam usiąść obok niego. Zerknął na mnie i próbował przyjrzeć się bardziej mojej napuchniętej od płaczu twarzy.- Cholera! Musieliście się poważnie pokłócić! Z nikim nie rozmawia.- Uśmiechnął się lekko, gdy na niego spojrzałam, odwzajemniłam uśmiech, ale raczej marnie mi to wyszło. Felin nigdy nie był pamiętliwy, zawsze swoją wściekłość puszczał na wiatr, po kilku dniach lub nawet chwilach. Pamiętam, jak za pierwszym razem swojej znajomości, pokłóciłam się z nim o miejsce w stołówce, od tamtego czasu kiedy mnie wyśmiał, nigdy tam więcej nie siedział. To takie śmieszne, nawet mnie przeprosił.
   - Wolę...o tym nie gadać.- powiedziałam, najciszej na ile pozwalał mi załamany głos. Wiedziałam, że usłyszał, bo jego mina zmiękła. Położył swoją wielką dłoń na moich szczupłych plecach i poklepał. Poczułam żal, a jednocześnie niepewność. Nigdy nie sądziłam, że skończę na zimnych schodach, pocieszana przez przyjaciela, swojego przyjaciela. Harry próbował mnie pocieszyć, pewnie zobaczył moją przygnębioną minę, oblaną paroma niesfornymi łzami. Nie wyszło mu to zbytnio, bo próbował przytulić mnie po koleżeńsku, co wyszło niezręcznie, ale nie pokazałam mu tego, starałam się być miła, no i byłam trochę zajęta wspominaniem dawnego Felina.- Zadzwonię do niego.- zdecydowałam, Harry spojrzał na mnie niepewnie, ale nic nie powiedział, tylko pokiwał głową.- Może mnie unikać! Może mieć mnie w dupie, ale nie ma powodu, żeby Was wystawiać.- Podniosłam się ze schodów i wyciągnęłam rozsuwaną Nokię. Włączyłam numer Felina i przyłożyłam go do ucha. Oczami przeszłości zobaczyłam ten sam moment.
   - Znów to robisz, daj spokój! Znów cię zrani.- szepnęła Lux, ja tylko milczałam, czekałam. Przeklęte sygnały, ciągnęły się jak jedna minuta przed śmiercią. Usłyszałam, jak ktoś odbiera, ale nie usłyszałam nic w słuchawce, cisza przeciągała się, ale w końcu zdecydowałam się ją przerwać.
   - Felin, ja... Mam nadzieję.- paplałam przez chwilę, ale w końcu się otrząsnęłam i powiedziałam stanowczo.- Chciałam ci tylko powiedzieć, że możesz mnie nienawidzić, choć nie wiem, za co konkretnie, ale nie pozwolę ci olewać przyjaciół. Nie chcę tego, ale jeżeli nie będę miała wyjścia, to pójdę do ciebie o wschodzie, razem z Harrym i...i wyciągnę cię na trening!- krzyczałam wściekła na niego, jak i również na siebie. Złapałam oddech i kontynuowałam.- Mam w dupie, że mnie unikach, ale nie unikaj Ich, bo możesz tego później pożałować, bo ja...- usłyszałam w słuchawce cichy śmiech, a przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki dźwięk w telefonie nie podniósł się, spostrzegłam, że jego śmiech to łkanie.- Felin...- Wiedziałam co mam mu powiedzieć, ale nie wiedziałam jak zareaguje, bałam się. Jego ostatni wybuch gniewu, nie był zbyt miły, jednak kiedy jest smutny może powinnam? Szybkim, zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi i wyciągnęłam płaszcz, zanosiło się na burzę.- Idę do ciebie.- powiedziałam i chciałam się rozłączyć.
   - Nie!- krzyknął, stanęłam jak słup soli, pewna że zaraz chłopak wpadnie w szał.- Jest zbyt ciemno. Nie wychodź dziś z domu.- powiedział odrobinę ciszej, oczami duszy zobaczyłam jego wściekłą minę. Jego reakcja jeszcze bardziej zbiła mnie z tropu.
   - Za późno, już wyszłam na ulicę.- oznajmiłam, uśmiechnęłam się do siebie, jednak była to raczej maska, pod którą ukrywała się zaniepokojona przyjaciółka.- Kończę rozmowę, panie nadwrażliwy.- Szybko wyłączyłam telefon i pobiegłam dróżką w stronę domu Felina. Daleko nie mieszka, dom ma cztery przecznice z tond. Wbiegłam w pierwszą i natychmiast w ciemnej uliczce zrobiło się ciemniej. Zrobiło się duszno, a moje ciało ogarnęła ciemność. Gdy weszłam w światło latarni, wszystko powróciło do normy, poczułam ulgę w oddechu i błogość w nogach.
   - To on! Uważaj! Nie wchodź w smugi, omijaj je. Światło! Idź w stronę światła!.- krzyczała w mojej głowie Lux. W stronę światła?- pomyślałam przerażona.
   - Cóż za ironia!- zawołałam cicho, do siebie jak i do Lux, która na pewno usłyszała.
   Stanęłam, przerażona tym co zobaczyłam. Uliczka w trzeciej przecznicy od domu Felina była pusta, lecz gdy się przyjrzałam zobaczyłam czarne smugi powietrza. Przeszły mnie ciarki, ale mimo to ruszyłam szybkim marszem do domu chłopaka. Ciemność znów oplotła mi nogi i przycisnęła płuca, gdy się potknęłam, serce przyspieszyło, a oddech przyspieszył dwukrotnie. Podciągnęłam się na płocie najbliższego domu, dreszcze boleśnie ocieplały się o granatowy sweter, a słabe nogi z pomocą rąk, włóczyły wzdłuż chodnika. Próbując stanąć na stopach, poczułam ból w żebrach. Jeszcze cztery kroki i dotrę do światła latarni. Gry tylko padłam na chodnik, paznokciami wbiłam się w rów pomiędzy płytami w chodniku i podciągnęłam się, jeszcze trzy...jeszcze tylko dwa podciągnięcia. Przy ostatnim poczułam palący ból w ramionach, ale nie dając za wygraną starałam się w szoku złapać czegokolwiek. Po chwili pod palcami poczułam pęknięty chodnik, szparę za którą natychmiast złapałam i ostatkami sił starałam się podciągnąć. Gdy tylko promienie światła oświetliły moją twarz, ból fizyczny zniknął. Odwróciłam się powoli na plecy i otworzyłam ramiona. Gdy złapałam oddech, wstałam powoli. Nie myślałam, miałam mętlik w głowie. Niepewna wyciągnęłam telefon i mechanicznie wybiłam numer Felina. Tym razem usłyszałam tylko jeden sygnał.
   - Seph!- Och jak miło słyszeć moje imię w jego ustach. Objęłam wolnym ramieniem kolana, starając się jak największą część ciała rozjaśnić światłem.- Nic ci nie jest... Gdzie jesteś?- zapytał zdenerwowany, przez słuchawkę usłyszałam, że biegnie.
     - Niecałą przecznic-ce od-d twojego domu-u.- powiedziałam, warga w czasie mówienia drgała mi pod wpływem zimna. Złapałam powietrze, ogrzałam oddechem dłonie i kontynuowałam.- Ale-e zaraz będę.
    - Nie ma mnie w domu, Seph.- oznajmił. Jego głos był przejęty, nie miałam pojęcia, jak bardzo go przestraszyłam. Felin był osobą, którą trudno zbić z równowagi. Pamiętam dokładnie rok temu, jak nie zjawiłam się na imprezie u jego kumpla, a w domu mnie nie było, podobno był zrelaksowany, a moja siostra- którą zabrał bez mojego zezwolenia.- wydzwaniała do wszystkich moich znajomych, biegała, denerwowała się, nie mogła usiedzieć. Dopiero po ponad godzinie, przyszłam i wyjaśniłam, że byłam w supermarkecie oddalonym o sześć kilometrów, po piwo, a telefon zabrali mi rodzice. Fabian roześmiał się, a moja siostra zbita z tropu, wróciła do domu, żeby odpocząć. Kocham go za to, że się nie załamuje.- Właśnie do niego idę, zaraz będę.- wyjaśnił szybko i rozłączył się. Telefon włożyłam do brudnych dżinsów, a bolącą głowę oparłam o metalowy słup lampy. Przez następny kwadrans nic się nie działo, cisza przerażała spokojem, a owady już dawno zasnęły.
    - Lux? Jesteś może?- zapytałam, nieomylnie przydałoby mi się wsparcie. Poczułam w głowie jej drżenie, to tak jakby Ona była mną, czuję jej ruchy i słowa.- Wierz może... Masz jakieś supermocne, telepatyczne, albo coś, żeby przyspieszyć przybycie Felina.
    - Nie jestem Superbohaterką, tylko... Czymś w rodzaju kuli światła. Rozumiesz?- jej głosik był słaby. Złapałam mocniej ramionami swoje podkulone nogi i dmuchałam, próbując ogrzać wnętrze ud.
    - Ta, jasne. Kula światła. Pss... W sumie co mi tam?!- krzyknęłam wściekła na siebie, na to, co dzieje się ze mną i z moim światem. Wszystko zawsze było do dupy, ale teraz jest podwójnie do dupy! Mój świat to bagno! Próbując wstać, stwierdziłam, że moje nogi uginają się pode mną i drgają jak galareta, więc z powrotem usiadłam.
    Po chwili nad głową usłyszałam delikatne trzaskanie, jakby ktoś szedł po piasku w gumowcach, tylko głośniejsze. Gdy spojrzałam w górę, nic nie zobaczyłam, bo światło lampy raziło mnie w oczy, ale po chwili żarówka w ogromnej lampie zaczęła przygasać, światło drgało.
    - Nie... Nie...- zaczęłam szeptać bez sensu, wpatrując się w syczącą lampę. Adrenalina w dużych ilościach wpłynęła do krwiobiegu, co spowodowało szybszą pracę serca i przyspieszony oddech. Nogi już tak nie drgały, wręcz paliły się do ucieczki, ale słabo mi to wychodziło, bo przy trzecim kroku znów witałam się z asfaltem. Gdy lampa zgasła, a ja zdezorientowana biegłam przez ulicę w stronę lampy, a z zakrętu wyjechał samochód, jechał szybko, a przynajmniej dość szybko by nie zauważyć Seraphiny przemierzającej drogę. Kierowca starając się nie wjechać w dziewczynę, zahamował i zakręcił kierownicą. Jednak szybkość jaka napędziła samochód, nie mogła zmniejszyć się tak szybko. Na sekundę przed zderzeniem, silnik samochodu wyłączył się, a prędkość samochodu zmalała do zera. Seph padła jak długa na ziemię, leżała przerażona, zmęczona, bez światła, otoczona przez niechęć, strach, ból i wyczerpanie. Ciemność oplotła jej nogi, dłonie zakuła w kajdany, dotykając każdego kosmyka włosów.
    - Czemu kierowca nie wychodzi?- szepnęła przerażona Lux w jej głowie.
    - Kierowca?!- wykrzyknęłam w głowie, dokładnie całe słowo. Ona przejmuje się jakimś imbecylem, zamiast swoim dawcom życia? Powinna pytać mnie, czy mnie coś nie boli.- Jestem wyczerpana, nie dam rady nawet wstać!- krzyczałam bez opamiętania. Gdy tak leżałam przez kilka minut, gdy zastanawiałam się, gdzie jest Felin, spostrzegłam coś. Niebo, było czyste, bez chmury, z malutkimi punkcikami, ale czegoś brakowało... Księżyc... Jest nów, ciemno, bez światła. Ostatkami sił, jakie mi pozostały, odwróciłam się na brzuch i z całych sił, jakie mogłam zachować, stanęłam na czworakach. Siłą woli podparłam się o samochód i wstałam. Cała przepocona i zmarznięta, - mimo płaszcza.- opierałam się o maskę samochodu, gdy odwróciłam głowę, ujrzałam zakrwawioną twarz chłopca, młodego, niedoświadczonego. Seraphina miała wątpliwości co do jego prawa jazdy, jeżeli w ogóle je posiadał. Gdy powróciłam głową w odpowiednią, naturalną stronę, zobaczyłam biegnącego w moją stronę Felina. Zapominając o tym, co się ze mną dzieje, postawiłam stopę na asfalcie, robiąc mały krok w stronę chłopaka, po czym udałam, raniąc sobie kolana i brudząc łokcie u płaszcza. Felin widząc moją bezradność, przyspieszył i niedługo po moim upadku, już przy mnie klęczał.
    - Seph? Co się dzieje?- zapytał przerażony moim wyglądem. Spojrzałam na niego, otworzyłam usta i wydobył się z nich ciszy szept, prawie jęk.
    - Wyszłam po ciebie... Smutny byłeś... Ale ja nie... I wtedy... Nów.- Tylko tyle mogłam sama usłyszeć ze swojego szeptu, przerywanego chropowatym przeciągłym jękiem. Przy ostatnim zdaniu wskazałam niebo. Chłopak trzymający moją głowę na kolanach i trzymający brudną, lodowatą dłoń w swoich ciepłych i miękkich rękach, spojrzał w niebo. Po tym nieszczęsnym wydobyciu ze mnie informacji Felin wziął mnie na ręce i niósł w stronę swojego domu. W czasie tej niekończącej się drogi chłopak próbował wyciągnąć ze mnie informacje, co do samochodu i moich jasnych włosów, ale ja już nic nie dałam rady powiedzieć. Brunet przypominał mi, bym nie zasypiała i żebym próbowała coś mówić. Gdy mijaliśmy okno jego domu, ujrzałam go, trzymającego mnie w ramionach niczym księżniczkę. Czy może tak jeszcze być? Jak w bajce? Marzenia ściętej głowy.- Felin, ja...
   - Nic już nie mów.- szepnął. Gdy weszliśmy w światło odżyłam, światło na ganku ogrzało mnie i wzmocniło, więc podniosłam głowę i ułożyłam ją na ramieniu chłopaka.- Już jesteśmy, rodziców nie ma w środku, wyjechali na parę dni.- powiedział szybko i otworzył drzwi, stawiając mnie na nogi. Ja jednak mimo że stałam, nie zrobiłam ani jednego kroku. Za drzwiami była ciemność, przypomniałam sobie słowa Lux "Uważaj! Nie wchodź w smugi, omijaj je. (...) Idź w stronę światła!". Ciemność przed oczami była głęboka jak zupa, smugi krążyły i ocierały się o siebie, tworząc mgłę.- Seph? Możesz chodzić?- zapytał Felin odrobinę spokojniejszy.
  - Tak, ale...Ciemno.- wskazałam koryta, który przerażał swoim wyglądem. Chłopak spojrzał na mnie jakoś dziwacznie, jakbym go rozśmieszyła i zaniepokoiła. Wkroczył w ciemność bez zastanowienia. Po chwili w pomieszczeniu zapaliło się światło. Pomalutku przeszłam przez próg, podpierając się o ścianę, nigdy w życiu nie czułam takiej ulgi, światło oblało moje ciało i pochłonęło mnie od środka, przytrzymując się ściany usiadłam na ziemi i westchnęłam.
   - Seph, wszystko w porządku?- zapytał zdezorientowany Felin, ja też nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Oparłam głowę o ścianę i przerażona prawie podskoczyłam, kiedy zobaczyłam, że twarz chłopaka była centymetry od mojej. Wpatrywał się we mnie pożądliwym wzrokiem, więc natychmiast odwróciłam oczy, gdy to zrobiłam Felin odnalazł ponownie mój wzrok i podniósł dłoń.- Przepraszam cię.- szepnął, tak cicho że ledwo usłyszałam słowa.
   - Ja też.- powiedziałam, starając się by nie załamał mi się głos. Po chwili, chłopak spojrzał na moje ubranie, które było całe brudne, a płaszcz, który wciąż ciążył mi na ramionach nie nadawał się do noszenia. Jedna z kieszeni musiała o coś zaczepić, bo była potargana, a cały materiał od czołgania się po asfalcie był starty i brudny.
   - Musisz się przebrać, chociaż spodnie.- stwierdził, wstając szybko i zmierzając w kierunku granatowych drzwi. Spróbowałam wstać, co nie było takie proste jakie wydawało się na początku. Po kilku nieudanych próbach, podparłam się rękami o ścianę, a nogami próbowałam wstać, w ostatniej chwili, gdy już miałam paść na twarz Felin złapał mnie za przedramię, a ja krzyknęłam cicho.-Jestem aż tak straszny?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem, uśmiechnęłam się krzywo i pozwoliłam by chłopak poprowadził mnie do łazienki. Podał mi do rąk dresy i chciał wyjść, ale zatrzymałam go, łapiąc za rękę. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja odpowiedziałam mu cichym, gardłowym śmiechem.
   - Pomożesz mi z płaszczem?- zapytałam z uśmiechem, na co on odpowiedział tym samym.

***

Witam was, wiem że rozdziału dawno nie było, ale patrzcie! Już jest XD
Dziękuję tym, którzy sprawdzają czy jest czy nie ma nowego postu i przebaczcie mi długom nieobecność. Reaktywacja! Przeczytajcie i komentujcie!
A pomijając temat bloga, jak minęły wam święta?
Jakie macie prezenty?
Moje święta minęły w miarę spokojnie, mimo braku śniegu. Jedni pewnie są zadowoleni z tego, że go niema inni pewnie wręcz zawiedzeni. W odróżnieniu od innych, te święta są energiczne...Patrząc na moich napitych bliskich O.O 
Dostałam też zegarek na rękę. Wreszcie! Nawet nie wiecie ile musiałam się o niego prosić :D Zawsze było "Na razie nie jest ci potrzebny, masz telefon." Może jest w tym trochę prawdy, ale i tak się upierałam, a moje modły zostały wysłuchane! 
No więc piszcie co tam u was, postaram się odpisać :*
Pozdrawiam serdecznie Az
I Szczęśliwego Nowego Roku! <3

2 komentarze:

  1. Moja droga Az!
    Rzeczywiście, rozdziału nie było długo, ale jeszcze dłużej nie było mnie, za co bardzo przepraszam, ale ja również odcięłam się od blogsfery :( Ale już jestem! :D I próbuję znaleźć Wasze aktywne blogi, ale kupa wszędzie :<
    Nie będę się czepiała błędów (których znów nie było tak dużo, ale zawsze się wszystkim zdarzają), bo fizyka czeka, a jutro kartkówką :/ wrr... Po przeczytaniu rozdziału wnoszę, że powiedzenie "serce nie sługa" jest naprawdę prawdziwe w stu procentach :D
    "Ona przejmuje się jakimś imbecylem, zamiast swoim dawcom życia?" - ale tu już musisz poprawić na "dawcą" XD
    Rozdział bardzo długi i dobry jednocześnie, więc nie mam się czego czepiać :3 A święta, dziękuję, dobrze <3 <3 Życzę w miarę udanego powrotu do szkoły! :D (taaak, wiem że nie może być udany, noale jednak xd)
    I zapraszam na nowe wypociny moje i mojej przyjaciółki http://pociagiem-przez-portal.blogspot.com/ <-- dopiero zaczynamy, więc luz ;** Jak będziesz miała czas, to wpadaj!
    ~Lady Al :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej znów! ;)
    Mmm Felin, taki znawca zapachów xD. Też bym się zdziwiła, gdyby facet zaczął wymieniać składniki moich perfum tylko je wąchając. Albo gdyby wyrecytował wszystkie kolory szminek, jakie mam :3
    Wściekłości nie puszcza się na wiatr, tylko słowa...
    "oblaną paroma niesfornymi łzami" - no nie mogę przeżyć tego, jak niszczyć tak genialną postać, każąc jej ryczeć za przyjacielem... Jeszcze rozdział i ona dostanie depresji -.-
    "Włączyłam numer Felina i przyłożyłam go do ucha." - co przyłożyła do ucha? Numer? o.O

    Seph: "nie będę miała wyjścia, to pójdę do ciebie o wschodzie, razem z Harrym i...i wyciągnę cię na trening!"
    Felin: To zamknę drzwi. Dzięki za ostrzeżenie! Siema!

    Tak właśnie to widzę.
    "spostrzegłam, że jego śmiech to łkanie." - Teraz jeszcze ten się załamał? ... Spoko.
    "Felin był osobą, którą trudno zbić z równowagi." - Albo "zbić z tropu/pantałyku", albo "wyprowadzić z równowagi". Nie ma nic pośrodku.
    "i dmuchałam, próbując ogrzać wnętrze ud." - Nie dmuchałam, a raczej chuchałam. Poza tym, nie trzeba chuchać na wnętrze ud, bo to jedno z najcieplejszych miejsc w ciele, więc raczej wkłada się między uda dłonie, żeby je ogrzać, skarbie :*

    I to jest naprawdę piękne. Seph pokłóciła się z Felinem, ale on mimo wszystko jest jej przyjacielem i pędzi jej pomóc. To ma w sobie jakiś czar. :D

    "Ciemność przed oczami była głęboka jak zupa, " - Serio, Az? Znam zupy, które są płytkie i widać przez nie dno garnka, więc może chwytaj za normalne porównania. Ciemność może być gęsta, albo mroczna, ale czy ja wiem, czy głęboka???
    No! Chociaż się pogodzili! I akcji też było sporo :p
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń