Moja szabloniarnia

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 9 Lux i moja mama.

   - Lux, jak się dostałaś do...mnie.- Nagle przypominałam sobie o co chciałam zapytać, od samego początku. Od momentu w którym moje cudowne życie legło w gruzach.
   - Spadłam.- odpowiedziała bez owijania w bawełnę, powiedziała to tak naturalnie, że aż przez chwilę, przez sekundę, uwierzyłam jej bez zastanowienia.
   - Okej, pomińmy ten temat i powiedz ile zamierzasz tu zostać?- spytałam, zadziwiając siebie samom nadzwyczaj spokojnym głosem, choć w głowie miałam mętlik to o głos najbardziej się bałam.
   - Nie mam pojęcia.- Jej głos już nie był spokojny, tylko zagubiony i przyciszony. Nasza rozmowa o niej dobiegła końca, ja to wiedziałam i ona również. W duchu skarciłam się, za to zadane przeze mnie pytanie, które zakończyło jedyny punkt myślenia o którym mówiąc nie płaczę, lub nie zastanawiam się nad nienawiścią do Felina.- Czasami zastanawiam się...Czy w ogóle...- Teraz i ja byłam zagubiona i zadawałam sobie pytania. Czy to jest naprawdę prawda? Czy do końca mojego życia, będę wpadała w dołki wykopane przez los? Czy to moja wina? Czy Felin mi wybaczy?
   I jeszcze jedno, to miejsce, te światła i gwiazdy. Kiedy zniknęłam. Czułam pustkę, a jednak Byłam. Może to halucynacje. Może objaw amnezji, a może rzeczywistość.
   - Lux...Zastanawiam się...Morze wiesz...Bo, widzisz...No...- Motałam się i jąkałam nie mogąc oczyścić umysł. Starałam wyprzeć z umysłu wszelkie niepotrzebne i zbędne myśli, ale okazało się to trudniejsze niż można sobie wyobrazić.- Bo ja coś widziałam- szepnęłam w końcu, łapiąc powietrze w płuca i starając się opanować drżenie głosu.
   - Aha, a konkretnie?- zapytała dociekle, zaciekawiona moją krótką i zamotaną wypowiedzią. Oczami duszy widziałam jak pochyla się i przybliża by lepiej dosłyszeć moją odpowiedź, ale ja się opóźniam z odpowiedzią. Niby co ja mam powiedzieć? Jak mam to wyjaśnić?
   - Gwiazdy...Ja...Byłam w...- Wciąż język mi się plątał, nie mogłam zapanować nad mową. Gardło mi się zacisnęło i tak nagle na policzek wypłynęła zimna łza, a przed oczyma pojawiła się galaktyka i zorza, a zaraz potem ciemna postać, stała w ciemności.
   - Co...Co powiedziałaś?- Jak widać nie tylko ja nie panuję nad jąkaniem. A może jednak mamy coś wspólnego. Spojrzałam w lustro, naprzeciwko mnie. Zobaczyłam zapłakaną karmelowo-skórą blondynkę z matowymi żółtymi oczyma i rumianymi od łez policzkami. Podniosłam dłoń i otarłam kropelki które jeszcze nie zdążyły wyschnąć. Aż tyle płakałam?
   - Gwiazdy, zorzę i-i grafitowe niebo.- Po wypowiedzeniu tych słów moje plecy rozluźniły się lekko, a wewnętrzne emocje opadły. Myśli, które tłukły się jak krew w moim ciele, przycichły lekko i zostawiły miejsce na przywrócenie tego obrazu, który uspokajał nawet największe emocje.
   - Ile ja bym dała, by to zobaczyć.- szepnęła Lux, może mi się wydawało, ale widziałam błysk w moim złotym oku.- Jeszcze raz.- dodała i przez dobry kwadrans nie odezwała się nawet słowem, a ja kręciłam się, to zerkałam za okno, to na zdjęcie moje i Felina w czasie wycieczki nad morze.
   Och, morze. Czyste, dalekie i te spokojne fale obijające brzeg pod moimi stopami. Ta słona i chłodna woda obmywająca stopy. Piasek morski na brzegu, który wyglądał jak wyciągnięty z klepsydry, biały i delikatny. Niebo tak błękitne i czyste, jak błękit paryski...
   - Ja też chcę ci powiedzieć że coś widziałam, ale wole to pokazać.- powiedziała rzewniej, wyrywając mnie z zamyślenia, w momencie kiedy poczułam chęć kichnięcia.  Nagle poczułam nagłe zawroty głowy i mrowienie w kończynach. Umysł po raz drugi odizolował mnie od świata. Znów to samo?- pomyślałam z żalem. Kolejny raz znikam, ale gdzie tym razem?

***

   Była noc, ciemna i przerażająca. Tylko nie to!- krzyknęłam w myślach.
   Nagle wszystko pojaśniało, ludzie,  przechodzący obok mnie, nie widzieli mojej osoby. Stałam koło jakiegoś ceglanego budynku, był stary i zniszczony, a w oknach rwał się ogień. Ze środka wydostawały się krzyki i jęki.
    Gdy odwróciłam od niego wzrok w oddali zobaczyłam dziewczynę, włosy miała kruczo czarne, skórę osmoloną, a oczy szkliste od łez. Stała jak słup soli . Podszedł do niej policjant, zaczął coś do niej mówić, ale ona nie reagowała, nawet na niego nie spojrzała, jej oczy ginęły w odmętach ognia.
   Nie! Nie! Nie, błagam...- krzyczałam zamykając oczy i je otwierając, płakałam i wrzeszczałam we wszystkie strony, kuliłam się na wilgotnej ziemi choć jej nie czułam.
   - Seraphina!- zawołał ktoś ze środka, ja wiem kim ona była, ale nie chciałam tego znów przeżywać. Nie teraz.
   Zobaczyłam jak mała dziewczynka, drgnęła przez moment, lecz nie pobiegła...Nie pobiegłam by ratować mamę. To moja wina! Powinnam była z nią zginąć, powinnam być przy niej!- przekonywałam samą siebie. Łzy ciekły po mnie, spływały po mojej twarzy. Moczyły czarną bluzkę i moje włosy. Wspomnienie jeszcze bardziej mnie zraniło było jak dłuto wbite w środek serca.
   Z budynku wyszła mama, zapalona jak zapałka. Strażacy podbiegli i nakryli ją kocami, żeby stłumić ogień, ale znałam dalszą część na pamięć.
   - Seraphina!- krzyknęła ponownie matka, próbowała się wyrwać ludziom, ale ci trzymali ją mocno.
   - Mamo!- W końcu mała ja ruszyłam biegiem. W niecałe pięć sekund znalazłam się przy matce, która okryta przytulała się do mnie, mimo ran. Jej czarne podpalone włosy spływały po moich ramionach. Przypominam sobie zapach spalonej skóry i dotyk wilgotnego koca, jakby to było wczoraj. Ale to co dobre zawsze się kończy, więc musiałam puścić ją by mama dostała się do szpitala.
   Ból, który mnie przeszywał na wylot, cierpienie które przeżywałam patrząc na nią. Udręka nie do opisania.
   Po chwili, znalazłam się w jasnym, miętowym pomieszczeniu. Mała dziewczynka w czarnych osmolonych włosach, siedziała na ławce wymachując nogami, gdy do pomieszczenia wszedł biało ubrany mężczyzna w średnim wieku, mała ja podniosłam mokrą od łez twarz na faceta.
   - Witam, Seraphino...- Szybko zakryłam dłońmi uszy by nie słyszeć, jak lekarz mówi jej o miłej pani i o panu, których chce żeby poznała. Zacisnęłam tak że oczy by nie patrzeć jak klęka z żalem w oczach i nie kładzie opiekuńczym gestem dłoń na jej ramieniu.
   - Gdzie mama?- zapytałam mała ja, słyszałam swój głosik w głębi głowy i jego odpowiedź, która zrujnowała moje życie.
   - Mama już nie wróci, mama musiała...Gdzieś iść.- szepnął ledwo słyszalnie, zsunął dłoń z jej barku i opuścił twarz.- Choć.- podciągnął ją na krześle.
   - A kiedy wróci?- zapytała opierając się chwilę mężczyźnie. Otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale wydobył się z nich tylko jęk rezygnacji i westchnienie.
   Nic już nie usłyszałam bo wszystko zniknęło tak nagle jak się pojawiło.

***

   - Seph! Boże! - Obudził mnie krzyk Niny, mojej młodszej siostrzyczki, która teraz wpatrywała się we mnie piwnymi oczyma z troską i przerażeniem.
   - Nic mi nie jest.- powiedziałam wyprzedzając jej pytanie o moje samopoczucie. Podniosłam się błyskawicznie z ziemi, najwyraźniej za szybko bo zakręciło mi się w głowie, a po dosłownie chwili kichnęłam.- Zemdlałam, norma.- stwierdziłam wycierając nos rękawem.- Tylko nie mów tego Gai, bo dostanie tego świra ze szpitalem.- powiedziałam szybko.
   - Jak to "nic nie mówić"?! Jak to "nic się nie stało"?! Leżałaś na ziemi, nieprzytomna!- wykrzyczała i wybiegła na korytarz, po chwili wróciła wściekła.- Ciesz się że nie ma rodziców bo...- pogroziła mi palcem.
   - Muszę zadzwonić do Felina.- powiedziałam przypominając sobie całe zajście przed omdleniem, powstrzymując wybuch płaczu.- Masz komórkę?- Wskazałam na nią czekając na reakcję i reprymendę, coś w stylu "Co ty sobie wyobrażasz?", albo "To moja komórka", ale myliłam się najwyraźniej. Stanęła tylko starając się skurczyć, złapała się za łokieć i omiotła pokój spojrzeniem, unikając mojego. Oczy miała szeroko otwarte a mięśnie rąk napięte.- Masz komórkę?- powtórzyłam pytanie, na co ona zesztywniała jeszcze bardziej i stanęła jak wryta wpatrując się w swoje paznokcie, którymi po chwili machnęła energicznie.
   - Mam szlaban.- odpowiedziała, sycząc przez zęby, a ja bez zastanowienia zachichotałam. Ona, świętoszek, mała grzeczna Nina dostała szlaban. Spostrzegłam jej minę, przyłożyłam dłoń do ust powstrzymując wybuch śmiechu.- Co cię tak bawi? Ja tylko zrobiłam to co mi kazałaś.- powiedziała wwiercając we mnie wzrok.
   - Naprawdę, aż tak źle na ciebie działam?- powiedziałam z ironią.- Jestem złym dzieckiem.- Nie żałowałam żartów, byłam w dość złym humorze i starałam się go poprawić. Po chwili, gdy się uspokoiłam podeszłam do łóżka i z materaca wyciągnęłam komórkę. Odwróciłam się powoli do Niny. - Ani słowa rodzicom.
   - Od kiedy masz drugą komórkę?- zapytała podpierając się pod boki. Tak, wcześniej jej nie mówiłam o moim ukrywanym sprzęcie, ale na całe szczęście nie widziała MP3, ani laptopa.
   - Mam wiele powodów. Na przykład, kiedy mam szlaban i mama zabiera mi komórkę, albo gdy nie mogę znaleźć pierwszej.- powiedziałam samom prawdę. Przydaje się drugi fonek.- Zastanów się nad drugą, dobrze ci zrobi.
   - Dobra, dobra. Wystarczy mi twoich rad.- powiedziała karcąco. Po kilku sekundach, długich sekundach, gdy wybiłam numer Felina moja siostra uśmiechnęła się do mnie promiennie i przeszywając mnie wzrokiem rzuciła. - Daj mi dziesiątaka, a rodzice się nie dowiedzą.
   - Szantaż? Ty używasz szantażu?- spytałam, nie wierząc w to co od niej usłyszałam. Jej uśmiech zmył się momentalnie i powrócił zaraz potem. Wzruszyła tylko ramionami.
   Z tego co wiem i pamiętam Nina zawsze była tą dobrą córką, nigdy nie była karana. Ta dziewczyna uważa że "kurde" to jest przekleństwo! Nie rozumiem jak to możliwe że przez kilka dni zmieniła się nie do poznania. Jakiś rok temu gdy wymknęłam się przez okno na imprezę- choć miałam szlaban- , a ta dziewczyna to widziała, przy kolacji siedziała jak na szpilkach, jak by popełniła przestępstwo. Rodzice rozpieszczali ją i dbali by wyrosła na miłą, naiwną i grzeczną panienkę, a mną się nie przejmowali, traktowali jak psa, "Idź gdzie chcesz, tylko się nie ubrudź.", "Masz obiad i możesz iść.". Czasami czułam się zraniona, cóż, nie można ich winić nie jestem ich biologicznym dzieckiem, nie znają moich zwyczajów, ani zachowań. Ale przez dziewięć lat mogli się zorientować jaka jestem?!
   - Powiedzmy, że trzeba za coś żyć, oprócz kieszonkowego trzeba jeszcze zarabiać.- wytłumaczyła starając się mówić bez emocji.Wszystko byłoby świetnie zagrane, gdyby nie to że patrzyła na mnie z pod rzęs, bym nie zobaczyła jej oczu.
   - Daj spokój. Nadal nie umiesz kłamać.- powiedziałam wzdychając i wznosząc wzrok do sufitu.- Gdzie idziesz?- zapytałam gdy odwróciła się do drzwi.
   - Zadzwonić do rodziców.- powiedziała. Przez moment patrzyłam jak ze środka pokoju Nina zmierza do drzwi. Kiedy wybuchłam śmiechem, ona stanęła w miejscu i uderzyła się dłoniom w czoło.- Kurde!- Po tym słowie jeszcze głośniej zaczęłam się śmiać, widząc jej zszokowaną minę.
   - Och, Nina użyła bardzo brzydkiego słowa.- powiedziałam przez łzy. Po niecałych pięciu minutach satysfakcji, zaczerpnęłam tchu i wcisnęłam zielony przycisk "dzwoń", przykładając telefon do ucha. Po pięciu sygnałach męczarni, Felin odebrał telefon.
   - Czego chcesz?- warknął, poczułam jego wściekłość, tak silną, że aż oblały mnie dreszcze. Nie spodziewałam się takiego przywitania. Nie widziałam się z nim od pięciu dni a nasze ostatnie spotkanie było okropne. W głowie zadźwięczały mi ostatnie słowa Felina "Świetnie! Dziewczyny, wszystkie jesteście takie same! Idiotki!" gdy odbiły się od mojej głowy zapiekły mnie oczy.
   - N-nie ważne.- powiedziałam powstrzymując łzy, choć nie mogłam powstrzymać płaczliwego głosu. Tylko się nade mną nie lituj, rozłącz się.- pomyślałam.- Przepraszam, że dzwoniłam.- powiedziałam trochę ciszej, starają się zamaskować smutek w głosie. Odsunęłam telefon od ucha i rozłączyłam się natychmiast, rzucając jednocześnie telefonem o ścianę. Świetny pomysł na natychmiastowe rozłączenie się. Tylko później jest problem z obudową.
   - Coś nie tak?- zapytała Nina, zaraz po roztrzaskaniu mojej komórki-drugiej komórki-o ścianę.  Dziewczyna, która była jedynym światkiem mojej histerii, podeszła szybko i otarła moje policzki na których-o dziwo-były łzy.- O co chodzi? Czemu płaczesz?
   - Nie chciałam...znaczy, nie chcę płakać, chcę być wściekła.- szeptałam nie zwracając uwagi na swoją siostrę, która coś tam do mnie mówiła. Wpadłam w poważny dołek. Nic nie widziałam , nawet moja siostra była zamazana. Czemu on się tak zachował? Wtedy w moim pokoju. Czemu teraz się do mnie nie odzywa, trzyma się z dala, traktuje jak wyrzutka?- Idę spać.- powiedziałam, odpychając moją siostrę, podnosząc z podłogi mój "telefon" i wchodząc do łóżka w ubraniu, nakryłam głowę poduszką i prawie natychmiast wessała mnie czarna otchłań, zakończona płonącym domem.

***
*****
Moi drodzy, dziękuję że czytacie i komentujecie. Proszę abyście nie przestawali XD
   No więc, od czego zacząć, na pewno was przeproszę, ponieważ jak wiecie długo mnie nie było, ale sami wiecie kartkówki sprawdziany dyrektorskie itp. itd. :) Ale dziś byłam na wycieczce do instytutu fizycznego i przerabialiśmy temat "Ciśnienie".
   Ogółem pogoda była taka ładna, że aż męcząca. W autobusie przysypiałam, więc włączyłam sobie piosenki i myślałam troszkę nad blogiem i innymi rzeczami-żeby nie zasnąć :D.
   Mam nadzieję że się podoba, przepraszam że takie krótkie, ale po mojej chorobie Weny miałam lekkie opóźnienie.
   Dedykuję ten rozdziałek Natali mojej starej kumpeli, która(mam nadzieję) będzie pisać bloga :) Buziaki kochana.
   Buziaki wszystkim którzy czytają Az :***
Ps:Wiem, że są błędy więc przepraszam :P