Moja szabloniarnia

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 7 "Światło jest w każdym z nas..."

Ranek był przeraźliwie słoneczny. Choć rolety były opuszczone, światło słoneczne raziło w oczy.
Wczoraj, kiedy wszystko w pokoju zgasło, a telefon wyłączył się, nie przejęłam się tym, ale kiedy Ona powiedziała o Nim, moje obawy stały się dość wystarczające, by stwierdzić, że nie bez powodu Ona "przyszła" do mnie. Ale wciąż się zastanawiam kim Ona jest, mówiła, że mi powie, ale czasem mam za słabe nerwy, a kiedy indziej to Ona namyśla się, czy na pewno jest w stanie mi to wytłumaczyć. Zastanawiam się czy ona w ogóle wie jak wyjaśni9ć swoje pochodzenie, wie kim jest i skąd się wzięła w mojej głowie.No ale cóż, życie nie jest jak Disneyland.
Dziś siedziałam w pokoju czytając jakąś powieść romantyczną, a konkretnie "Desiree, czyli czas próby"- powieść od której nastolatki miały całą wilgotną twarz, serce krajało się, a dusza pękała w szwach; w skrócie, bardzo smutna opowieść.- przez parę miesięcy, ta książka dosłownie walała się po kątach mojego pokoju, a jej wygląd przypominał Tytanic po katastrofie. Rogi wywijały się chyba we wszystkie strony, pierwsze trzydzieści kartek było poplamione od herbaty wylanej, niechcący przez moją siostrę, która "próbowała" posprzątać na moim biurku- jej zdaniem mój pokój to porażka, ale gdyby porównała go z sypialnią rodziców, którzy co dzień mieli coś do roboty, to nawet by się nie fatygowała do dotykania moich rzeczy.- Od tego dnia zamykam pokój na klucz, oczywiście nie żeby zrobić jej na złość, ale by zabezpieczyć moje rzeczy od możliwie nieuzasadnionych wypadków.
Po policzkach spływały mi drobne słone kropelki łez. Ręce drżały, a głowa pękała od bólu. Na dodatek żołądek ściskał się i skręcał, ale to wszystko nie przez tą książkę, ale przez chłopczyka, który wciąż powracał w pamięci.
- Nie udawaj że czytasz.- powiedział cicho Głos, nie zważając na mój stan.
- Odwal się.- szepnęłam tak cicho, że ledwo sama usłyszałam swoje słowa, które uginały się pod płaczliwym ale stanowczym głosem
Nagle poczułam szarpiące mną mdłości, oraz przerażająco głośny dzwonek do domu. Przemierzyłam szybko pokój i uchyliłam drzwi, usłyszałam kroki i głos mamy z dołu.
- Ona nie jest w dobrym stanie.- oczami duszy widziałam jej przyćmioną mgłą minę, a w duszy krzyczałam by nie była to osoba o której myślę.
- Proszę tylko chwile...- usłyszałam męski przyciszony głos, później głośne westchnięcie i ponownie głos mamy.
- No dobrze, tylko...bo nie wiem...ok.- mówiła tak cicho, że usłyszałam tylko przerywane słowa, ale to mi wystarczyło.- Kochanie, Felin przyszedł w odwiedziny!- krzyknęła, a ja popędziłam cicho w stronę łazienki.
- Nie!- krzyknęłam, protestując przed wejściem tego chłopaka, bo wiem, że gdybym tylko na niego spojżała wybaczyłabym wszystkie jego, nawet najgorsze winy.
Zamknęłam drzwi na kluczyk i odwróciłam się w stronę muszli. Nie wiem ile zabrało mi czasu zwracanie śniadania, ale kiedy skończyłam, położyłam się na zimnych kafelkach.
- Seph? Chcę tylko porozmawiać...wyjaśnić.- szeptał przez zamknięte drzwi.- Jeśli chodzi o moją kuzynkę, to dowiedziałem się o niej dopiero niedawno, proszę...chciałem ci powiedzieć...
- Kiedy?- warknęłam, aż sama przeraziłam się ile jadu usłyszałam w swoim głosie.-
Wystarczyło tylko napisać "Seph musimy porozmawiać spotkajmy się...u mnie.".- powiedziałam coraz bardziej bliska łez, lecz wciąż nad sobą panowałam.
- Wiem prze-przepraszam. Wyjdź.- usłyszałam jego cichy słodki szept, pełen żalu...Jezu! Czemu on musi taki być. Kusi jak piekielny demon, tak słodki, tak piękny, że aż serce boli, gdy się go olewa.
Wstałam ostrożnie, podeszłam do drzwi, złapałam za kluczyk, ale nie przekręciłam. Stałam. Nie wiem na co czekałam i wtedy odezwał się głos. Mój. Płaczliwy, ale nie piskliwy.
- Ja też, przepraszam. Nie powinnam tak tego wyolbrzymiać.- bose stopy parzyły z zimna, ale nawet nie zwróciłam ta to uwagi. Tylko oparłam o drewniane drzwi głowę, która troszkę zabolała,
- Nie, masz rację, to moja wina.- szepnął, poczułam jak serce zabiło mocniej, płuca jak gdyby się skurczyły, a oczy zaszkliły się, zamazując pole widzenia.
- Otwórz te drzwi!- krzyknął Głos, tak głośno, że prawie podskoczyłam. A światło w łazience zamigało.
Przekręciłam kluczyk w pół i poczułam przenikliwy ból, tak silny i przerażający, że upadłam na ziemię i uderzyłam głową o posadzkę.
- Seph?- zaniepokojony głos Felina i Jej krzyk, który sprawił, że musiałam złapać za pulsującą od bólu głowę.
- Nic mi nie...jest.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, skuliłam się i leżałam. Wszystko w około zanikło, w uszach zaczęło mi gwizdać, a kończyny odmrożone od chłodu w łazience piekły.
Po niecałej minucie, poczułam dłonie na ramieniu i na karku. Otworzyłam oczy, które zaciskałam z całej siły i ujrzałam przerażoną twarz Felina. Jego jasne krótkie włosy spływały po owalnej twarzy, zielone ślepia spoglądały na mnie szeroko otwarte, oczy sine od braku snu, a twarz zbladła od strachu. Teraz naprawdę wygląda jak duch.- pomyślałam i znów przymknęłam powieki pod wpływem silnego bólu.
Zapomnij! nie myśl tak o nim! To przyjaciel. A może nie? Nie?! Nie?!...
Felin dotknął mojego policzka, a ja podniosłam swoją dłoń i dotknęłam jego, żeby dać mu znak, że nic mi nie jest. Zrozumiał i od razu, jego twarz odrobinę zarumieniła się. Jego ciepłe palce oplotły się w około mojej dłoni. A oczy ogrzewały mój środek.
- Wszystko ok?- zapytał ostrożnie, gdy moje bębenki przestały szaleć.
- Tak, wszystko jest super, tylko głowa mnie trochę boli.- powiedziałam gdy pomógł mi wstać oczywiście jak to ja, poślizgnęłam się i żeby się podtrzymać złapałam za jego koszulkę, a on złapał mnie. Spłonęłam rumieńcem, a żeby to ukryć odwróciłam twarz w stronę drzwi, w których stanęła moja- ledwo przytomna- mama, trzymająca w dłoni telefon i siostra, zakrywająca dłonią usta.

Resztę dnia przesiedziałam z Felinem w pokoju. Co najdziwniejsze Ona w ogóle się nie odzywała.
Z Felinem rozmawialiśmy o filmach i o ulubionym smaku chipsów.
Zebrało mi się na kichanie. O nie, tylko nie to.- pomyślałam przypominając sobie poprzedni wieczór. Oczywiście jak na złość wciąż kręciło mnie w nosie, próbowałam to zatrzymać, ale niestety nie potrwało to długo. Nabrałam powietrza i...Psikkk...
Nastała ciemność, w pokoju zgasły wszystkie lampy, prócz jednej na szafce nocnej.
- Okej, co...?- zaczął ale przerwałam mu ruchem ręki.
- Nie chcesz wiedzieć.- powiedziałam i znów zaswędziało mnie w nosie, znów kichnęłam, a wszystkie światła wróciły do normy. Tak jakby nigdy nic.
- Chyba...
- Nie, odmawiam składania zeznań.- przerwałam mu, jednocześnie wywołując uśmiech na jego twarzy, która nie patrzyła się na mnie, tylko na swoje dłonie.
- Jest pani pewna? A może jednak spróbuje pani wyjaśnić?- zapytał i spojrzał na mnie z pod rzęs, zaparło mi dech.
Co się ze mną dzieje.- szepnęłam do siebie, jednocześnie karcąc się za to. To mój przyjaciel.
- Elektryk coś sknocił.- powiedziałam niewzruszonym głosem.- Nic więcej nie szepnę.- powiedziałam zbliżając swoją głowę do jego, wytrzymując jego wzrok.
- Nie musisz szeptać, wystarczy powiedzieć.- powiedział tak że musiałam się skoncentrować by usłyszeć co mówi, a moją twarz otuliło ciepło jego oddechu. Na karku pojawiła się gęsia skórka, a oczy powędrowały w stronę jego ust.
Znów krzyk w mojej głowie sprawił, że musiałam złapać dłońmi za głowę.
- Odejdź!- wrzeszczała bez opamiętania.- Zostaw! Aaa...!- głowa łupała od krzyku.
Wstałam na chwiejne nogi i ruszyłam niestabilnie w stronę szafki nocnej, niecały metr ode mnie. Stopy stąpały niepewnie, ręce ściskały głowę, ciało gięło się w każdą stronę, ból rozrywał mi wszystko, jakby to była bomba, która wybucha w głowie zostawiając papkę.
Naprawdę byłam zdziwiona, że jeszcze potrafię myśleć. Nie chciałabym siebie zobaczyć, pewnie wyglądałam jak zombie, aż współczułam Felinowi, że musiał na to patrzeć. Odchodziłam po mału od zmysłu słuchu, węchu czy dotyku, liczył się tylko ból. Parłam do przodu, żeby tylko pozbyć się powodu tego krzyku.
Chwyciłam pewnie za srebrną rączkę szuflady i wyciągnęłam Aspirynę. Może nie był to najlepszy środek z tego co miałam, ale teraz liczył się każdy lek przeciwbólowy. Wycisnęłam dwie pastylki i wrzuciłam je do gardła, połykając na sucho. Usiadłam w rogu szafki nakryłam głowę rękami i skuliłam nogi.
- Przepraszam.- szepnęła, a ból stopniowo zelżał, nie miałam odwagi użyć rozumu, nie mogłam nawet poruszyć kończynami, ale wiedziałam, że trzęsę się jak galareta. Bałam się podnieść wzrok, czy spojrzeć Felinowi w oczy, jeżeli sam ze strachu nie wybiegł z pokoju.
Poza tym kto normalny po takim zachowaniu nie zadzwoniłby do szpitala, czy psychiatryka. Zauważyłam, że nie tylko czułam ból, był też strach, ale nie przed ponownym pojawieniem się bólu, to nie był mój strach.
Płuca, które teraz nie należały do mnie pobierały powietrze wchłaniając je bardzo szybko. Drgałam na całym ciele, a ręce które okrywały twarz i głowę odłączyły się od reszty ciała, potem stopniowo traciłam kontakt z nogami i tułowiem. A po jakimś czasie nic nie czułam, nerwy wykluczyły mnie, a umysł odizolował, odciął od siebie jak bakterie w obcym organizmie.
Próbowałam podnieść powieki, które mnie nie słuchały, spróbowałam nawet podnieść się na rękach, które mnie wyobcowały. Mój własny świat bronił się przede mną, nigdy nie czułam się tak samotna.
Usłyszałam tylko niewyraźne słowa, głos który je wypowiadał był mi znany, jak i odlegle obcy, szeptał:

"...Strażnik światła w każdym z nas
Gdzieś głęboko ciągle trwa
Strażnik światła w każdym z nas
Czeka wciąż na lepszy czas...
"

A później była już tylko ciemność.

                                                                          ***

Witam wszystkich moich czytelników
Przepraszam za moją długą nieobecność i proszę o komentarze.
Wiem, że długo czekacie na to by dowiedzieć się kim jest Ona, tajemnicza "istota", przez innych nazywana "głosem". Mam dobrą wiadomość w Rozdziale 8 już się tego dowiecie. :)
Rozdział dedykuję AAlexsie, która wróciła, po długiej nieobecności.
Pozdrawiam :***

"Światło jest w każdym z nas..."
Bo czyż, na przykład, nie oswoiliśmy się za nadto ze światłem, które łatwo zapalić pstryknięciem wyłącznika? Czy w świetle dostrzegamy jeszcze coś więcej niż tylko służkę na nasze zawołanie?



http://i.pinger.pl/pgr182/46c91752000624e1515d979f