Moja szabloniarnia

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 6 O co ci chdzi?

Przez najbliższe dwie godziny tańczyłam i piłam drinki. Gdy alkohol zaczął działać, robiłam się coraz bardziej rozluźniona. Lecz gdy poczułam narastającą chęć zwrócenia zawartości żołądka popędziłam do łazienki, przepychając się przez tłum tańczących. Po niecałej minucie dotarłam do damskiej toalety, nacisnęłam na klamkę...zamknięte. Od razu mnie zamurowało. No cóż została męska, albo...łyk. Ale nie mogłam się zmusić do połknięcia wymiocin. Więc weszłam do zakażonej strefy, na moje szczęście była otwarta i we wnętrzu wolna. W środku były cztery kabiny. Weszłam do pierwszej i puściłam mój "hamulec", po wszystkim żołądek był pusty, jak czarna dziura.
Nagle usłyszałam otwierane drzwi, które przez chwile wpuszczały melodię energicznej piosenki.
- Ej, stary wierz że Ona cię zdradza.- powiedział jakiś głos, ach no cóż czego się dziwiłam, męska ubikacja.- No nie rób takiej miny, uważasz że cię okłamuję?- zapytał dobitnie, a po chwili usłyszałam szum spuszczania moczu. No nie, nie ma to jak poważna rozmowa przy spuszczaniu moczu ze zbiornika. Faceci...
Zaburczało mi w żołądku, odruchowo złapałam za brzuch, strącając przy tym rolkę papieru, która potoczyła się pod kabiną.
- Jest tam ktoś?- zapytał znany mi głos.- Nieważne. Słuchaj z Nią nie jesteśmy już parą od paru miesięcy, zerwałem z nią. Mam kogoś innego na oku. A do tego muszę się zwijać bo szukam koleżanki. Widziałeś, brunetkę z mleczną karnacją?- zapytał, a ja prawie podskoczyłam, wspięłam się chwiejnymi krokami na deskę klozetową, a przez szparę zobaczyłam znajomą twarz Felina, który wpatrywał się na nietrzeźwego kolegę.
- Tak, była taka. Bawiła się w samym środku, wypiła chyba z dziesięć drinków.- zapiął rozporek,a Felin złapał się swoich ciemnych prostych włosów.
Poczułam jak deska na której stałam ugięła się, więc próbowałam zejść, ale zamiast tego noga mi się ugięła i spadłam na klamkę, która strzyknęła, a ja upadłam na wilgotną podłogę, która pachniała środkami do dezynsekcji i gumą od butów.
- Kto tam jest.- tym razem nie zapytał grzecznie, podniósł głos wściekły.- Wychodź.
Przestraszona jego zachowaniem przeczołgałam się cicho do drugiej kabiny tarzając się w...czymś. Nie wiedziałam co robić, więc działałam instynktownie.
Co ty wyprawiasz dziewczyno?- zapytał głos.
- Nic co by cię interesowało.- odpowiedziałam szeptem. Starałam się być jak najciszej w drugiej kabinie. Usłyszałam trzask łamanego zamka następnie ktoś zaklął.
- Widzisz? Nikogo tu nie ma.- powiedział mężczyzna.- A teraz już choć.
Zadowolona?- zapytał Głos.
- Tak! A teraz wynoś się z mojej głowy!- wysyczała głośno kiedy chłopaki wyszli zatrzaskując mocno drewniane drzwi.
Uwierz mi, ale bardzo bym chciała. tu też nie jest Raj.- powiedział spokojny Głos.
- I kto to mówi, możesz się tam wylegiwać i podsłuchiwać moje myśli. A...po co ja z tobą gadam?- zapytałam karcąc się za to co robię, wstałam chwiejnie z kafelek otworzyłam kabinę.
Sama się nad tym zastanawiałam.- Głos nie dawał za wygraną, ciągnął konwersacje w nadziei na dalszą rozmowę, która najprawdopodobniej już się zakończyła.
Po chłopakach nie został nawet najmniejszy ślad, tylko odcisk buta na drzwiach kabiny z pękniętym zamkiem. Oglądnęłam całą łazienkę i rzuciłam się do drzwi. Na szczęście niezauważona wyszłam z męskiej ubikacji i ostrożnie przepychałam się w tłumie, by dojść do baru.
Przy szklankach zobaczyłam Felina rozmawiającego z barmanem. Szybko odwróciłam wzrok i schowałam się za tańczących, przeszły mnie ciarki i poczułam swędzenie w nosie. Nagle na plecach poczułam czyjąś rękę, odwróciłam się, a moim oczom ukazał się wyskoki mężczyzna z uśmiechem na ustach. Nie przyglądałam się mu dokładniej z wielu powodów...
Po pierwsze- jest zbyt ciemno, po drugie- byłam zainteresowana bardziej Felinem, po trzecie- nie szukałam przygód...i z wielu innych powodów.
A dodatkowo coś w środku krzyczało "Uciekaj", kiedy spoglądałam na nieznajomego.
- Hej mała, zgubiłaś się?- spytał i położył drugą dłoń na moim udzie, spiorunowałam go wzrokiem i dałam z liścia.
- Jeżeli jeszcze raz któreś z twoich kończyn, dotknie mnie w jakimkolwiek miejscu, już zawsze będziesz odcedzał kartofelki przez rurkę.- powiedziałam to jak najspokojniejszym głosem do jego ucha, na koniec uśmiechnęłam się promiennie i posłałam całusa.
Może mi się wydawało, że choć przez chwile na twarzy nieznajomego wymalował się strach. Ale w porę go ukrył za promiennym uśmiechem.
- Lubię ryzyko...- nie zdążył dokończyć, gdy jego ręka spoczęła na udzie, a ja z całej siły uderzyłam kolanem w krocze chłopaka.
Dobrze mu tak! Świnia!- krzyknął głos w mojej głowie, tak głośno, że przekrzyczała moje wszystkie myśli, a może to był krzyk tego mężczyzny, który próbował zaszpanować?
- Świnia!- krzyknęłam i kopnęłam go jeszcze w brzuch odchodząc. Gdy szłam niektórzy mężczyźni odwracali się, a kobiety klaskały, albo wołały "dobrze", "dajesz rade mała", albo "niezły cel".
Zmierzałam w kierunku baru, gdzie Felina już nie było. Usiadłam ostrożnie na białym krzesełku podniosłam palec na wysokość oczu i powiedziałam.
- Gin z sokiem żurawinowym.- barman spojrzał na mnie przez chwilę, wpatrując się jeszcze w całe zajście. Skoro on to widział, to...
- Seph? To ty?- no nie i spokój zniszczony.
- Nie, nie znam żadnej Seph.- nawet na niego nie spojrzałam, tylko utkwiłam wzrok w lampce ginu, podanego przed chwilą od barmana. Wzięłam łyk i od razu poczułam jak alkohol wypełnia moje komórki rozgrzewając je.
- Seph nie rób sobie żartów, szukałem cię co najmniej dwie godziny.- powiedział przejętym głosem i przysiadł obok mnie. Lecz ja wciąż wpatrywałam się w resztkę płynu. Dopiłam i gestem ręki pokazałam, żeby barman dolał.- Porozmawiamy? Czemu uciekłaś?- nie odpowiadałam, tylko siedziałam i miarowo uspokajałam oddech, nie chcąc żebym wybuchła.- Seraphino, czemu uciekałaś, czemu nie chcesz rozmawiać?- był coraz bardziej irytujący.
Dopiłam łapczywie drugą szklankę trunku obróciłam się na krześle i skoczyłam na nogi.
Moja równowaga może nie była najlepsza, ale też nie najgorsza. Ruszyłam szybkim krokiem do drzwi, ale zanim złapałam za klamkę Felin złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Odwal się kłamco!- krzyknęłam mu prosto w twarz, a on zesztywniał i spojrzał zaskoczony, lecz za późno wrócił na ziemię, gdy myślał o co mi chodzi, bo wyrwałam mu się z objęć i wyszłam z klubu zatrzaskując drzwi, tak mocno iż pod nogami poczułam drżenie.
Wróciłam do domu jak najszybciej, biegłam.
Gdy otworzyłam drzwi w domu było cicho, zadziwiający spokój. Gdy weszłam głębiej do pomieszczenia zastałam rodziców przytulających się i oglądających film. Nina robiła popcorn.
Gdy spostrzegła moje mokre policzki i zaczerwienioną twarz, podbiegła i zaczęła wypytywać "Co się stało?", "Gdzie byłaś?" i tak dalej. Ja odepchnęłam ją tylko lekko i powędrowałam krzywym krokiem po schodach, do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi na klucz, zignorowałam energiczne pukanie rodziców i siostry. Usiadłam przy lusterku i zaczęłam się przyglądać odbiciu blondynki.
To jestem ja, potrzebowałam cię...potrzebowałam źródła życia, bo...- przerwała jej melodia komórki sygnalizująca o jakimś połączeniu, nawet nie spojrzałam na ekran tylko wcisnęłam "odrzuć" i zamknęłam klapkę telefonu.
Byłam roztrzęsiona i zmęczona już nic nie słyszałam.
Przez resztę tygodnia siedziałam w domu i zastanawiałam się czemu Felin nic nie mówił...nie ufał mi?
Pamiętam jak pierwszy raz zapytałam go o rodzinę miałam wtedy 17 lat, pierwszy raz zapytałam go wtedy o bliskich!
Normalne nawet dziesięciolatki pytają swoich kolegów, od tak kiedy chcą:
"- Hej jak masz na imię?
- Ja, Ola.
- Ładnie, a ja mam na imię Ala.
-Też ładnie, kto ci tak dał?
- Mama, tata i brat chcieli Beatka...a ty?
- Ja nie wiem.
- Czemu?
- Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
- Oj, przykro mi, a masz jakichś bliskich?
- Tak, mam kuzynkę i wujostwo."

Cały czas siedziałam przy oknie wpatrując się w każdą szparkę szyby, leżałam w łóżku wpatrując się w sufit albo przed toaletką próbując zrozumieć, co jest ze mną nie tak?
W tej chwili chodziłam po pokoju, sprzątając pokój, który i tak był posprzątany.
Stanęłam jak wryta gdy odebrałam wiadomość od Felina.

"Cześć, możemy się spotkać?- małe literki wydawały się mrugać, jak gdyby zabrakło im energii do skupienia światła

Przez ten czas, myślałam o Felinie i o sobie, ale gdy tylko o nim myślę, kolana mi się uginają, do oczu napływają łzy, serce zaczyna wybijać szybszy rytm, a klatka piersiowa zaczyna piec przeraźliwie od środka.
Nie odpisałam, tylko rzuciłam telefon na szafkę, następnie jak na złość otworzył się i wyleciała karta i bateria. Przetarłam szybko oczy poprawiłam bluzkę i ochłodziłam się wodą przy umywalce, obmywając twarz. Nachyliłam się nad nią, podpierając się rękoma i utkwiłam wzrok w wpływającą do rury wodę. Gdy uspokoiłam oddech, wyszłam z toalety podniosłam telefon i jego części z ziemi i starannie poukładałam. Komórka wyświetlała teraz dwie wiadomości, włączyłam "zobacz" i odczytałam litery.

" Restauracja przy kinie, o ósmej jutro."- i co mam teraz zrobić?

Zaswędziało mi w nosie, nagle wszystkie światła zgasły, a monitor telefonu poczerniał, kichnęłam i wtedy włączyła się lampka w szufladzie, zawsze ją tam trzymałam, tak na wszelki wypadek, a codo komórki...
- Padła bateria.- szepnęłam do siebie, uspokajając płuca i walące serce.
- Dobrze wiesz, że nie.- ryknął podenerwowany Głos. - To dziś, znalazł mnie...i czeka...

***

Moi drodzy, przede wszystkim chcę was przeprosić za moją długo nieobecność, ale sami wiecie jak to jest...szkoła...Szkolny Zakład Karno Opiekuńczy Łączący Analfabetów hihi :D

Mniejsza o szczegóły...
mam nadzieję, że spodobało wam się to i was nie znużyło...oraz, że chcecie więcej!!!

Dziękuję wszystkim...dydykuję ten rozdział Troi, aG.x, Alpha'ce oraz Kath, które zawsze odwiedzały mojego bloga...KOCHAM WAS!! <3
Przepraszam jeżeli pomyliłam imiona