Moja szabloniarnia

piątek, 20 września 2013

Rozdział 4 Mecz.

Rzeczywiście trafiłyśmy na boisko, gdzie teraz gra Felin z drużyną i grupa Okoni (przeciwnik). Oczywiście trybuny są zapełnione, niektórzy krzyczą "Pstrągi!", to jest nazwa drużyny Felina.
Chmury rozeszły się i wyszło słońce, promienie ogrzewały skórę, ich ciepło przynosiło ulgę, a letni wietrzyk, ochładzał powierzchnię, by nie było zbyt gorąco.Oczywiście gracze byli spoceni, ciekło z nich jak z prysznicu, gdzie po meczu właśnie tam powinni się znaleźć.
- Przerwa!-krzyknął sędzia dmuchając trzy razy w gwizdek, piłka, którą przed chwilą rzucali i łapali, padła na czerwone boisko, podskakiwała przez moment, lecz już po chwili uległa grawitacji i przetoczyła się tylko odrobinę.
Gracze rozeszli się do swoich trenerów i usiedli na ławkach słuchając, jak mężczyzna wydziera im się prosto w twarz. Jest 22 i 2 kwarty do 28 i 3 kwart dla Pstrągów. Felin odrywa wzrok o trenera, który kończy swój wywód, rozgląda się i w końcu dostrzega mnie. Macham mu, a od uśmiecha się i odmachuje odkładając pomarańczowy ręcznik, którym przed chwilą wycierał twarz, pokazuje mu pięści zaciśnięte z całych sił, a on tylko uśmiecha się szerzej, odsłaniając białe zęby i pokazuje kciuk skierowany ku górze.
Koledzy klepią go po plecach, potem zerkają w moją stronę i zaczynają rechotać i wymieniać jakieś śmieszne wywody, w pewnym momencie Felin traci uśmiech, patrzy na blondyna z przeciwnej grupy,który przed chwilą coś powiedział w jego stronę, podchodzi do niego z uniesioną głową i stykają się klatką piersiową, po czym mój 'wybawiciel' uderza czołem o jego głowę, chłopak zatacza się, lecz wstaje i odchodzi do swoich.
Gwizd rozdziera powietrze jak topór.
- Koniec czasu!- krzyczy młody chłopak, może starszy o kilka lat, ubrany w odblaskową żółtą podkoszulkę.- Piłka dla Okoni!- dodaje jeszcze i schodzi z boiska, a dwóch chłopaków podchodzi do piłki, następnie podają sobie nawzajem piłkę, aż w końcu zaczyna się gra.
Do mojego krzesełka obok dosiada się pięciolatek. Tak, mały skurczybyk, z niebieskimi oczkami pełnymi adrenaliny, na twarzy miał wymalowaną radość, a źrenice powiększone jak u narkomana.
- Dzień dobry.- powiedział do mnie.- Czy tu jest wolne?- spytał, a ja kiwnęłam głową, wszyscy skarcili nas wzrokiem jakby nie widzieli, że dziecko szuka miejsca.- Czemu oni się tak dziwnie patrzą.- zapytał, a z ust chłopaka wydobył się nieświeży zapach, myślałam, że zwymiotuje mu na twarz.
Pewnie nie umył zębów.-stwierdził, już znajomy głos w mojej głowie.
Pytanie chłopaka puściłam mimo uszu, ale nie dawał za wygraną. Małym kościstym ramieniem szturchał co chwilę moje, dając do zrozumienia, że wciąż tu jest.
Zaczęłam sobie wyobrażać, jakby chłopak na chwilę stracił orientacje w grze, aż w końcu piłka podana do jakiegoś gościa, nie złapana trafia malucha w głowę. Tak, wiem brutalne mam myśli.
Zgadzam się z tobą.- odpowiedział mi głos.
Wrzaski nagle obudziły się do życia, cały stadion zaczął krzyczeć i klaskać.
- Pstrągi wygrały!- krzyczy do mikrofonu narrator.- Ostatni kosz padł dokładnie przed sekundą! A trafił go nijaki Felin Petersburg!- krzyczał,a w moich uszach pękały miarowo bębenki.
- Idę do domu, idziesz ze mną?!- krzyknęłam do Niny, która cały czas siedziała obok mnie. Zwróciła do mnie i tylko przytaknęła ruchem głowy.
Wyszłyśmy na parking główny i ruszyłyśmy do domu.
Droga była dość długa, ruszałyśmy się powoli i miarowo, żartując sobie i rozmawiając. Gdy Nina weszła na temat mojej rodziny, rozmowa się skończyła. Szczerze nie pamiętam swojej rodziny, jedyne co mi po nich zostało to wspomnienia, które zanikały i topiły się w obrazach pamięci, jak ziarnka piasku wydobyte na brzeg morza i topione przez nie. Pamięć tak szybko zanikała, zlewała się w jedność i nie było sposobu by ją rozłączyć. Pamiętam jeszcze, że miałam w domu dziecka zdjęcie rodziców i brata, ale zostało ono zabrane, przez opiekunkę, która mówiła "Nie zostawiajcie drobiazgów takich jak zdjęcia, bo nie zapomnicie nigdy, o tak wielkiej stracie.", po roku ta kobieta została zwolniona za niszczenie cudzych rzeczy, wyglądało to niebiańsko, jak policjanci wzięli ją pod pachy i wynosili, na tył samochodu z kogutem.
Po mału dochodziliśmy do domu, gdy z zamyśleń wyrwał mnie głos w głowie.
To musiało być smutne, wiele przeżyłaś złego.Tak mi przykro.-słyszałam w nim żal i smutek, poczułam się winna wiedząc, że pokazałam jej tyle smutku, nie lubiłam gdy ktoś mówił' Jak mu to jest przykro, że to się zdarzyło'.
Niepotrzebnie, przyzwyczaiłam się do tych wspomnień.- smutek grał melodie w mojej głowie, słyszałam swoją agonie. Te wszystkie wspomnienia, kiedy mama przytulała mnie gdy coś złego się zdarzyło, albo gdy tata pokazywał mi jak zakręcać śruby od rowerka, lub jak mój brat, bronił mnie w szkole gdy jakiś koleś mi się stawiał. P moim policzku spłynęła słona łza, płynęła aż dotarła w kącik ust. Nie pozbyłam się jej, czekałam, aż wyschnie na zimnym policzku.
Złapałam się za ramiona i je potarłam, dziś było dość chłodno. Nina próbowała rozgrzać ramiona. Zatrzymałam się z westchnieniem, ściągnęłam bluzę i nakryłam nią ramiona Niny, protestowała przez chwile, ale później oddała się ciepłu wełny i futrzanym rękawom.
- Cieplej?- zapytałam choć znałam już odpowiedź, gdy zobaczyłam jak chowa szyję w dekolt.
- Tak, dzięki.- odpowiedziała wyraźnie i szybko. Moje ramiona musnął chłodny wietrzyk, co spowodowało że wyszła kująca gęsia skórka. Znienacka, na moich plecach poczułam miłe ciepło i lekkie obciążenie, odwróciłam się i ujrzałam przepięknie piwne oczy Felina.
- Hej.- przywitał się radośnie.- Żeby było ci cieplej.- odparł wskazując na skórzaną czarną kurtkę, która zwisała swobodnie z mojego karku.
- Dzięki.- powiedziałam i zmierzyłam go od stóp do głowy, był ubrany w dżinsy pamiętające już lepsze lata, błękitną bluzę z czarnym napisem "Pstrągi", oraz białe trampki firmy "Puma".- Tobie nie jest zimno, zwycięzco?- zapytałam, a on uśmiechnął się i uderzył mnie żartobliwie w ramię.
- Wytrzymam.- powiedział, a jego uśmiech powiększył się tak, że w kącikach oczu pojawiły się kurze łapki.- Wracasz do domu?- zapytał a ja kiwnęłam, przełknęłam gulę, która rosła w gardle i odpowiedziałam żwawo.
- Tak, a co?- dodałam, on uśmiechnął się.
- Jest impreza jutro, z okazji naszej wygranej.- powiedział spokojnie, ale nie patrzył na mnie tylko błądził wzrokiem w około, a ja próbowałam skupić wzrok na jego twarzy.
Zazwyczaj drużyna Felina, nie wygrywała, był remis lub dwa punkty przewagi, choć nie powiem, ale wygrane też były. Zawsze z tej okazji były imprezy, domówki i nocki w domach. Było dużo alkoholu, dużo zabaw i gier, przez które możesz zasnąć z głową w sedesie, a jak tam się nie zmieściłeś, to równie dobrze mogliby znaleźć jakiś śmietnik. Na takich imprezach są też baseny, widzieliście kiedyś filmy z imprezami, właśnie tak tam było. A na dodatek, były otwarte trzy sypialnie, w których często przebywają śpiący, pijani miłośnicy pieszczot, raz nawet trafiłam na młodą kobietę z dwoma po boku chłopakami.
Te imprezy naprawdę są niebezpieczne, ale no cóż kocham ryzyko.
- Na pewno będę.- powiedziałam z entuzjazmem, podskakując na jednej nodze.- Ale lepiej nie spuszczaj mnie z oka, nie chcę, żeby jakiś pijany idiota mnie dorwał.
Nie żartuj, ja bym zrezygnowała.- powiedział kobiecy głos w mojej głowie.
Nie słyszałam jej dość długo, zawszę się zastanawiałam, czy nie można jej jakoś wyłączyć.
Nie można.- powiedziała i niemal poczułam jak krzyżuje ręce na piersi i odwraca się plecami na znak 'focha'.
- Przyjadę po ciebie o ósmej, okej?- pokiwałam energicznie głową, a on uśmiechnął się, nagle zrobił coś czego bym się po nim nigdy nie spodziewała, pochylił się, znieruchomiałam, ponieważ zrozumiałam jakie miał zamiary. Zawahał się, ale ostatecznie wyprostował się jak struna, a na twarzy pokazał mu się purpurowy rumieniec i wstydliwa mina. Przez niego tak że poczułam ogień na policzkach, który stopniowo osuwał się w dół ku szyi.- To cześć.- powiedział rozładowując emocje.
- Cześć.- odwrócił się napięcie i poszedł w swoją stronę, a ja w swoją.
Jeszcze długo czułam gorąco na policzkach. A ramiona...kurtka. Zapomniałam mu ją oddać! Głupia ja. A zresztą jest mi tak ciepło i przyjemnie, że chyba ją sobie zostawię do jutra.

Wróciłyśmy do domu o około piątej(po południu). Rodzice nie odzywali się do siebie, tata siedział w pokoju, a mama oglądała filmy. Żaden z nich nie powiedział cześć, ani nie spojrzał kto przyszedł.
- Cześć?- chciałam, żeby zabrzmiało to obraźliwie i nieładnie, ale wyszedł mi jękliwie.
- Yhy.- mruknęła mama pod nosem i pod głosiła telewizor. Nagle z pokoju wyleciał tata i krzyknął.
- Ścisz tego grata, próbuję pracować na wasze zachcianki!.- krzyknął i chciał odejść, ale mama odwróciła się wściekła z miną, jakby ktoś dał jej w twarz.
- Przepraszam, co?!- wyłączyła telewizor i odłożyła pilot z trzaskiem.- Coś ty powiedział, do jasnej cholery?!- była wściekła, nagle poczułam napięcie, za swoimi plecami.
Nina. Nie mogłam pozwolić, żeby to oglądała więc popchnęłam ją w stronę schodów i spojrzałam przepraszająco. Ale ja zostałam, zamierzałam ich uspokoić. Nagle poczułam ból z lewej strony klatki piersiowej.
- Powiedziałem, jasno i wyraźnie...!
- Nie waż się tego powtarzać, bo jak...!
- Ej! Dość! Kolejny dzień jest to samo!- krzyknęłam na nich, a oni zwrócili na mnie twarze wpatrując się blado.- Wracam do domu i zaczyna się kłótnia! Nie można tego wytrzymać! Gdyby nie Nina, wzięłabym walizki i wróciła do tamtej dziury dla dzieciaków.- to ostatnie powiedziałam wyraźnie i prawie, że szeptem, najwidoczniej zszokowałam ich tym stwierdzeniem, bo mama zrobiła minę, jakby zjadła cytrynę, a tata wyprostował się jak struna i wyszczerzył oczy.- Zmieńcie się, albo coś zróbcie ze sobą! Niszczycie siebie i nas!- mówiąc "nas" miałam na myśli tylko i wyłącznie Nine, biedulka pewnie zamknęła się w pokoju i płacze słuchając moich krzyków. Poczułam nieoczekiwaną chęć zwrócenia obiadu.- A zresztą róbcie jak chcecie byle nie na naszych oczach.- powiedziałam lekceważąco machając ręką i weszłam na schody pokonując jednym krokiem co trzy schodki, żeby jak najszybciej z tam tond odejść, cały czas czułam wzrok rodziców na plecach.
Gdy pokonałam już piętro zapukałam do drzwi pokoju Niny, ona otworzyła z wymachem, a jej oczy były pełne łez, po policzkach spływały litry słonej wody, rzuciła mi się w ramiona i przytuliła tak mocno, że przez chwilę brakowało mi tchu.
Biedulka.- powiedział znajomy damski głosik
Wiem miała ciężkie życie.- powiedziałam w głowie, a na dole usłyszałam jak rodzice rozmawiają pół krzykiem.
Jak mogę ci pomóc?- zapytała, a ja sama siebie zdziwiłam swoim pytaniem, które nie było głupie.WOW.
Kim jesteś?- odpowiedziałam pytaniem, wtulając się w głowę swojej siostry.
Ja? Jestem...
______________________________________
Ha nie ma tak dobrze. Hihi 
Żeby dowiedzieć się kim jest nieznajoma, musicie poczekać XD

Mam nadzieje, że was nie zanudziłam.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników tego bloga.

:*** Az
Ps: Potrzebna jest mi beta, dlatego proszę, jeżeli ktoś kogoś zna niech napisze.